Akuszerki. Polityka zarządzania ciałem kobiety
Akuszerki
Sabina Jakubowska
Grupa Wydawnicza Relacja 2022
Historia towarzyszenia w porodach opisywanych przez Sabinę Jakubowską zaczyna się w 1885 roku. W podkrakowskiej wsi młodej dziewczynie przy porodzie pomaga akuszerka – kiedyś zwana przybraną matką, dziś częściej: doulą.
Sprawy szybko nabierają tempa. Zbieg okoliczności sprawia, że młoda dziewczyna ze wsi rozpoczyna naukę w krakowskiej szkole położnych. Nieoczekiwany awans nie oznacza, że zapomina o miejscu pochodzenia. Wraca na wieś zaopatrzona w fachową wiedzę o porodach i… zaczyna mierzyć się z wiejską rzeczywistością. To nie tylko bieda, ale i przemoc czy zabobony.
Akuszerki powstały na podstawie badań i są inspirowane prawdziwymi wydarzeniami i autentycznymi zapiskami prababki autorki – też akuszerki.
Jestem prawnuczką akuszerki, Anny Czarneckiej. Moja prababka zmarła w roku 1950, miesiąc później, niż urodziła się moja mama. Została po niej legenda, zbiór anegdot przekazywanych w rodzinie, kilka zdjęć, drobiazgów akuszerskich.
s. 694
Kobiety w codzienności
Sabina Jakubowska także pracuje jako doula, choć „pracuje” nie jest odpowiednim słowem. Znacznie częściej przy tej okazji mówi się, że kobietom przy porodach „towarzyszy”. To znacznie urealnia opowieść – szczególnie w warstwie detali i naturalistycznych opisów porodów.
Bywa drastycznie, bywa i dramatycznie. Jest wielka Historia w tle. Są dziwne i magiczne praktyki. Możemy przy tej okazji prześledzić, jak ten proces „towarzyszenia przy porodzie” zmieniał się w czasie. Nie wiem, na ile w zapiskach prababki było o tym, co jest w sumie najciekawsze w powieści – czyli jak wyglądała świadomości i historia zarządzania i rozporządzania kobiecymi ciałami.
To dość banalne powiedzieć, że to opowieść kobiet w codzienności, ale – jakkolwiek czujemy, że jest to oczywista oczywistość – to jednak odkrywa się przed nami spojrzenie na codzienność z pozycji ciała. I fizjologii.
Jakubowska pokazuje to zarządzanie ciałami kobiet z wielu perspektyw: od przynależności klasowej przez etniczną, wyznaniową aż po władzę wynikającą z bycia mężem bądź po prostu mężczyzną.
A ponieważ Franciszka pomaga zarówno chłopkom, uciekinierkom z robót przymusowych czy żonom niemieckich żołnierzy, jak i kobietom z miasta, Żydówkom z getta w Brzesku, można zobaczyć, gdzie te praktyki władzy mają swój wspólny mianownik.
To co intymne zamienia się w to, co wstydliwe i przemilczane. Fizjologia u Jakubowskiej w pewnym sensie ocala podmiotowość kobiet, pokazując ich nie tylko jednostkowość, ale i bohaterstwo czy osobisty wybór.
Głos kobiet
Na taką książkę czekało wielu. Czekało na głos chłopek, ale i przy okazji to spojrzenie na całkiem inną pomijaną sferę życia. Sabina Jakubowska napisała powieść, w której fizjologia nie tylko staje się głosem kobiet, ale i narzędziem kobiecości oraz ramą modalną opowieści.
Powieść to umożliwia gatunkowo. Ale tylko z pozoru może wydawać się, że powieść jest najlepszym gatunkowo wyborem do tego typu historii. W trakcie lektury bowiem – zresztą z wielu względów przerywanej i powracanej – zaczęłam się zastanawiać, czy tej ludowej historii kobiet nie dałoby się zmieścić w innym gatunku. Reportażu? Może próbie biografii prababki?
Nie o to chodzi, że powieść czyta się gorzej. Chodzi przede wszystkim o to, że chce się zajrzeć za kulisy. Zajrzeć pod podszewkę procesu odtwarzania i zderzania historii w wykonaniu Jakubowskiej. Posłuchać, poczuć, co odkrywała, jak się z tym czuła i w jaki sposób zderza z własnym doświadczeniem. Doświadczeniem zresztą podwójnym: obok bycia doulą Jakubowska jest w końcu archeolożką, która swój doktorat poświęciła historii lokalnej.
17 listopada 2022