Mapa pamięci

Mapa
Barbara Sadurska
Nisza 2019

To proza pozornie gładka, nieco melancholijna, wchodząca w krwiobieg i krążąca w żyłach na długo. Mapa bywa w niej przedmiotem kolekcjonerskim, obiektem marzeń i pragnień syna, który nie ma prawa zajrzeć do gabinetu ojca bez jego nadzoru.

Bywa pamiątką, cenną i znaczącą. Kością niezgody w rodzinie albo łącznikiem pokoleń. Wreszcie bywa zaskoczeniem. Tak jak zaskakujący jest język. 

Banalność życia?

Stałem pochylony nad mapą i wpatrywałem się w odzwierciedlenie tego świata, i wtedy dopadła mnie rozpacz. W jednej chwili, w pół oddechu między zbawieniem ode złego a wodzeniem na pokuszenie poczułem, że to wszystko pustka. Nie ma o co walczyć.  

s. 27

Mapa odzwierciedla świat zarejestrowany w danym momencie. Podobnie jak życie bohaterów widziane i opowiadana jest przez pryzmat momentów. To one nadają mu dynamiki. Czasem jedna chwila, decyzja, spojrzenie, wypowiedziane zdanie decyduje o zmianie trajektorii losu. 

Brzmi w zasadzie banalnie, ale Sadurska potrafi banał rozegrać w esencjonalnej dramaturgii emocji i w języku. W obu przypadkach kluczową rolę odbywają niedopowiedzenia – między bohaterami, w narracji, ale i na poziomie tekstu: zdania często urywają się w połowie bez kropki. 

Zdarzyło się wczoraj? 

To proza, w której świat przedstawiony jest pokazany w jakimś post factum – jakby narrator wiedział, jaki jest koniec, ale prowadzi opowieść, udając, że go nie zna. A może robi to z nadzieją, że ów koniec będzie inny? 

I tak choćby w otwierającym książkę rozdziale (opowiadaniu?) Bezsenność narrator wraca uparcie do tego samego momentu. Odtwarza przebieg rozmowy, jakby liczył, że usłyszy jakiś szczegół, jakiś nowy element, który inaczej oświetli przeszłość.

Niczym dziecko ma nadzieję, że kiedy zaśnie i się obudzi, koszmarnego wczorajszego dnia nie będzie. Ale autorka w sojuszu z czytelnikami wie, że w dorosłym życiu lepiej nie zasypiać, bo sny pogłębiają tylko koszmar. Urealniają to, co najbardziej bolesne, z czym najtrudniej się zmierzyć. 

Bałem się tego snu […]. Stado czarnych ptaków zatoczyło kolejny krąg. Stalem z zamkniętymi oczami i wygrzewałem twarz. A on kazał wyselekcjonować wszystkie białe ciężarne. Zebrałem je więc i ustawiłem na placu obok studni. Czekały nagie, obrzmiałe. Były już ogolone.  Oglądał je pojedynczo.

s. 22-23

Dlaczego mapa? 

Map używa w swojej prozie często Andrzej Stasiuk, dla niego to głównie obiekt uporządkowanego świata. Jego narrator szuka porządku i zahaczenia w szczególe, w topografii, która uwalnia wyobraźnię, stając się początkiem podróży – we wspomnieniu już odbytej i marzeniu tej, która dopiero nastąpi.

Mapa jest jednorazowym zapisem stanu rzeczy. I niewątpliwie symbolizuje prymat porządku nad chaosem. 

W książce Sadurskiej elementem porządkującym życie pozostają wspomnienia. Czasem jedno kluczowe, które odbija się na całym życiu. 

Pamięć warstwowa 

W pewnym sensie jej bohaterowie przypominają postaci z książek Juliana Barnesa, tak samo gorzko przyglądających się przeszłości, w ten sam sposób emocjonalnie przegranych. Tyle że Sadurska ma inne podejście do pracy pamięci niż Barnes. 

U autorki Mapy pamięć jest sprzymierzeńcem, a w każdym razie nie oszukuje tak, jak w Jedynej historii Barnesa, kiedy okazuje się, że główny bohater (a nie tylko czytelnicy) uświadamia sobie wreszcie, że żył oszukiwany przez własną pamięć. I on sam sprzed lat nie jest tym, za kogo się miał we wspomnieniach. 

Sadurska pamięci ufa, a w jej bohaterach jest zgoda na to, że wiedza o przeszłości bywa bolesna. Nikt nie ma złudzeń – niełatwa przeszłość raczej nie jest nauczycielką życia.

W tej narracji także pamięć zaczepia się w konkrecie. Szuka i niejako pożąda porządku mapy. 

Tyle że okazuje się, że tu mapa – inaczej niż u Stasiuka – zwiera w sobie tajemnicę i niedopowiedzenie. Jakby nie była skończona, jakby nie była definitywna. Jakby zawierała w sobie jakąś potencjalność, oferowała możliwość zmiany. 

Dzięki takiemu podejściu Sadurska dopiera się do pamięci. Zrywa więc warstwa po warstwie, szukając nowej zmiennej. Albo sprawdzając, czy znów będzie tak samo. We wspomnieniu i realnym spotkaniu.

To także praktyka lektury. Wracając ponownie do tekstu – niczym do mapy, w której za każdym razem sprawdzamy, jak dotrzeć w dane miejsce – szukamy nowych zmiennych, nowych miejsc. Kolejnych warstw odczytań.

30 września 2020