
Miasto i jego nieuchwytny mur
Haruki Murakami
przeł. Anna Zielińska-Elliott
Warszawa 2024
Są takie opowieści, które nie dają spokoju. Nie tylko czytelnikom, ale i autorom. Powrót do młodzieńczego opowiadania zamianie się w ponad 500-stronicową powieść o nieuchwytności tego, jak przeżywamy i postrzegamy rzeczywistość wokół.
Historia, która nie dawała o sobie zapomnieć
Najpierw opowiadania zatytułowane Miasto i jego nieuchwytny Mur opublikowane przez Murakamiego w czasopiśmie literackim w 1980 roku. Autor czuł, że jest coś ważnego w tej historii, ale wciąż nieskończonego, jakby surowego. Dwa lata później był prawdziwy debiut pisarski – Przygoda z owcą. Po niej Murakami wraca do Miasta…, chcąc je porządnie poprawić. Ale zamiast tego powstają dwie równolegle prowadzone historie, które złożyły się na Koniec Świata i Hard-Boiled Wonderlnad, który „był jednym z możliwych rozwiązań”. Książka przyniosła autorowi sławę i nagrody, ale wciąż nie pozwalała zapomnieć o Mieście…
Na początku 2020 roku po raz pierwszy poczułem, że uda mi się jeszcze raz napisać od nowa „Miasto i jego nieuchwytny Mur”. Minęło czterdzieści lat od ukazania się tego pierwszego utworu. […] Trzeba dodać, że rok 2020 był rokiem koronawisura. […] Praca nad nią zajęła mi niecałe trzy lata. W tym okresie w tych dziwnych, narzuconych nam, pełnych napięcia okolicznościach prawie nie wychodziłem z domu nie jeździłem na dłuższe wycieczki i choć robiłem dość długie przerwy dla schłodzenia silnika, cierpliwie codziennie pisałem. Pracowałem zupełnie jak Czytający Sny co noc w Bibliotece. Być może te okoliczności miały jakieś znaczenie. A może nie miały żadnego? Ale myślę, że jednak miały. Czuję to przez skórę. (505)
Miasto i jego nieuchwytny Mur wydawać by się mogło to ryzykowny eksperyment. Wyobrażam sobie wydawcę, do którego przychodzi autor i mówi, że jego następna powieść będzie rozwinięciem, pogłębieniem historii, którą już trzy razy próbował napisać. Nie brzmi jak pomysł na bestseller. A jednak Murakamiemu udało się napisać wspaniałą powieść, która hipnotyzuje czytelnika, nie dając mu żadnych gotowych scenariuszy interpretacyjnych.
Czym jest Miasto?
Powieść składa się z trzech części i opowiada historię miłosną dwojga nastolatków: ona ma 16, on 17 lat, wyobcowani ze świata i niedopasowani do rzeczywistości, znajdują własny świat i język. Piszą do siebie listy, snując fantazje o Mieście, do którego można uciec i w którym można poczuć się jak u siebie. A potem – jak to u Murakamiego – dziewczyna nagle znika.
Wiele lat później on – bohater i narrator – przenosi się do Miasta. Każdy z czytelników i każda z czytelniczek musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, jakiej natury ontologicznej jest ta przeprowadzka: chorobą psychiczną? Aliencją? Wewnętrzną emigracją? Czymś innym… Nie ma tu zero-jedynkowych rozwiązań, ale Murakami dba o faktografię. Ta mówi nam, że nasz bohater rzuca pracę, wyjeżdża do małego górskiego miasta, gdzie zatrudnia się w lokalnej bibliotece.
Murakami ma niesamowity dar zbudowania postaci, które zapadają w pamięci na długo – tak jakby to byli nasi dawni przyjaciele, w których życie byliśmy uwikłani przez lata. Dzieje się tak dlatego, że w postaci z każdej powieści mają ze sobą coś wspólnego – coś nieuchwytnego, co sprawia, że czujemy się z nimi związani.
W Mieście… opowieść o stracie zostaje zdetronizowana przez opowieść o poczuciu sprawczości – w której mamy poczucie, że możemy, próbujemy, żyć bez walki, ale i bez poddawania się bezwładnej sile beznadziejności losu. I być może to wzrusza w tej opowieści najbardziej. Ale można by pewnie też powiedzieć, że to swego rodzaju ucieczka w świat wewnętrznej fantazji. Zupełnie jak to, kiedy uciekamy w świat opowieści – żeby coś przeżyć, ale i żeby coś ocalić w sobie.
Dlaczego Murakami powinien dostać Nobla
Od lat Murakami znajduje się na liście kandydatów do literackiego Nobla. Od lat go nie dostaje. A powinien – właśnie dlatego, że buduje światy, w których odnajdują się masowo czytelnicy w różnych zakątkach globu, a także dlatego, że podsuwa nam możliwości odkrywania znaczeń, które zmieniają nas samych, zbliżając nas do złapania czegoś nieuchwytnego.
Ten utwór przez długi czas nie dawał mi spokoju, zupełnie jak rybia ość, która utkwiła w gardle. Była to dla mnie (jako pisarza i jako człowieka) ważna ość. Odczułem to wyraźnie, gdy po czterdziestu paru latach napisałem tę opowieść od nowa i jeszcze raz wróciłem do Miasta. Jak powiedział kiedyś Jorge Luis Borges, liczba historii, które pisarz może szczerze opowiedzieć, że wybieramy ograniczoną liczbę motywów, a potem zmieniając metody i materiały, opisujemy je na różne sposoby. Innymi słowy, prawda kryje się nie w pewnym bezruchu, a w nieustannych zmianach i w ruchu. Przecież ro właśnie kwintesencja opowieści. (506)
19 października 2025