Polska ze Lwowem i Ziemiami Odzyskanymi w „Czarnym Bałtyku”
Czarny Bałtyk
Maciej Poterczyk
Lira 2021
1949 rok, do kołobrzeskiego hotelu Czarny Bałtyk – niegdyś jednego z najbardziej luksusowych nad Morzem Bałtyckim – w nocy przyjeżdża piękna kobieta. Nocny recepcjonista pod wrażeniem jej urody znajduje dla niej pokój, choć dopiero co odprawił z kwitkiem matkę z dzieckiem. Dokumenty i formalności załatwią rano. Tyle że rano piękną nieznajomą znajduje martwą w jej pokoju.
Szybko udaje się ustalić, że jest Żydówką. Reszta będzie znacznie trudniejsza.
Kryminał do pociągu?
Czarny Bałtyk to typowy kryminał, w którym do morderstwa dochodzi na początku, by przez resztę książki rozwikłaniem zagadki zajął się śledczy Majski – również typowy dla tego gatunku detektyw. Świetnie wpasowuje się w polskie wyobrażenia: pije za dużo, jest samotnikiem wspominającym bez końca byłe kochanki, naznaczony fatalną relacją z matką.
Raczej mądrzejszy od reszty, choć to bardziej instynkt podlany zawziętością. Wszystko jedno czy dotyczy zabójcy Niemca, który mordował Żydów w obozie koncentracyjnym Stutthof, czy mordercy Żydówki w hotelu w Kołobrzegu.
Dostajemy więc jedną z tych książek, które czyta się lekko, łatwo i przyjemnie (kiedyś najlepiej w pociągu). A jednak nie do końca jest tak łatwo.
Polacy i Żydzi w osobnych skrzydłach
Bo to, co toczy się niemal równolegle do kryminalnej zagadki, to opowieść o alternatywnej historii Polski po II wojnie światowej.
Polska u Paterczyka to dziwny stwór. Straty wojenne nie były tak straszne. Ma Ziemie Odzyskane, ale zachowała także Wilno i Lwów. Żydzi nie zniknęli, w dodatku przegrali wojnę z Arabami o Jerozolimę. Wyruszają więc w drogę do swoich krewnych i postanawiają osiedlić się właśnie na zachodnich połaciach Polski. To nie podoba się Polakom.
Żydom utrudnia się powroty, przemieszczanie, nasilają się rozboje, w Czarnym Bałtyku są kwaterowani w osobnym skrzydle, w którym bezkarnie wykręca się żarówki czy oszczędza na ogrzewaniu. Z gazet wylewa się antysemicka propaganda. Nie miejmy złudzeń, antysemickie nastroje to nie była specyfika niemiecka.
Polska widziana z Kołobrzegu
Powojenny klimat to chaos, rozboje, bieda i ustanawiane incydentalnie zasady. Nocny recepcjonista w nadmorskim hotelu ma nieograniczoną władzę, kogo przyjąć, a kogo wyrzucić. Nie ma żadnej instancji odwoławczej.
To wszystko dzieje się w tle kryminalnej intrygi, stanowi jej podglebie. Powojenna atmosfera co rusz ujawnia się w opowieściach Majskiego, odwiedzanych kamienicach:
Malowali znaki na drzwiach, gdzie mieszkają Polacy. Wszystko po to, by mieszkańcy mogli czuć się bezpieczniejsi. Polski symbol miał chronić domowników przed nieszczęśliwymi wypadkami, które mogły się wydarzyć tej lub następnej nocy.
s. 204
Kołobrzeg w Czarnym Bałtyku to miasto polifoniczne, w którym dawni mieszkańcy mieszają się z nowo przybyłymi z różnych stron. Niszczejący hotel stanowi niejako jego esencję: kiedyś przyjeżdżali tu górnicy ze Śląska, dziś spotkać tu można ludzi z niemal każdego zakątka.
I właśnie ten specyficzny konglomerat ludzki przekonuje nas, jak błędne jest myślenie w kategoriach historii narodowej.
Bo w wojennym chaosie mówić możemy o kształtowaniu się państwa pod dyktando propagandy, antysemickich nastrojów wspieranych ochoczo przez prasę, wszechobecnego strachu przed niewiadomą i prób odnalezienia domu. Niektórzy próbują uporać się jeszcze ze swoją przeszłością.
Co zrobić, żeby dostać książkę?
Żeby dostać książkę, wystarczy udostępnić wpis blogowy na Facebooku i napisać w komentarzu (albo tu, na blogu, albo na Facebooku), że chce się być branym pod uwagę w losowaniu.
18 lutego 2021