Puszcza Białowieska zaczyna się w Orzeszkowie
Orzeszkowo 14. Historie z Podlasia
Anna Romaniuk
Czarne 2019
Tu zaczyna się Puszcza
Do Orzeszkowa fajnie jest pojechać – pociągiem albo samochodem. To miła wieś, w niezwykłych okolicznościach przyrody, w której stare domy (nawet jeśli w dużej części odnowione) decydują o klimacie miejsca. Jest sklep GS (już niewiele ich zostało w Polsce), cerkiewne krzyże witają przyjeżdżających i żegnają odchodzących na wieczność, kiedy kondukt żałobny zmierza do cerkwi.
W rytmie pór roku
I właśnie prawosławny kalendarz liturgiczny i cykl przyrody dyktują rytm życia. W taki rytm wpisała się autorka Anna Romaniuk, dla której dom w Orzeszkowie to rodzinny spadek męża. Wchodzenie w miejsce i dom było więc zasiedlaniem się, zadomawianiem w nowej przestrzeni. Wpisywaniem w świat ofiarowany przez los.
To książka rzetelna, oparta na historycznych źródłach, ale napisana z eseistycznym namysłem. Poetycka momentami opowieść pokazuje tragiczne losy wsi, od której zaczyna się Puszcza Białowieska, co potwierdzono w dokumentach z 1639 roku.
Historia nie z podręczników
Orzeszkowo to miejsce – jak wiele mu podobnych w tej okolicy – doświadczone przez Historię. Poddane akcji polonizacyjnej skutkującej masowymi wypędzeniami ludności białoruskiej. Odbywały się tu przemarsze wojsk niemieckich i rosyjskich, wreszcie pacyfikacja w wykonaniu żołnierzy wyklętych. Nie, tu nie da się opowiadać historii z podręczników ani z obchodów licznych uroczystości państwowych. Romaniuk nie omija niczego, przedstawia fakty, losy miejsca i jego mieszkańców.
Bo właśnie miejscu – nie ideologii czy przekonaniom – autorka jest wierna przede wszystkim. I z tym miejscem próbuje się ułożyć, mozolnie próbując ustanowić swoją osobistą relację z domem pod adresem Orzeszkowo 14.
Wchodzi, poznaje, wysłuchuje opowieści. Zajmuje się ogrodem, notuje zmiany temperatury. Wnika w lokalną historię.
Babcia Radka Olga Janiuk, pochodząca z Dorotynki, mówiła, że najgorszy był właśnie czas po wojnie. Bywało, że zbierało się kilku z dalszych wsi, składało maski albo malowało twarze, żeby nie można było ich rozpoznać, i szło rabować. Katolicy rabowali prawosławnych, prawosławni katolików. Strach było żyć, strach z domu wychodzić. (101)
Lokalna ojczyzna
Podlasie zmienia nasz stosunek do tego, co zwykliśmy nazywać „małą ojczyzną” – tu nie ma mowy o ahistorycznym miejscu magicznym, krainie pokazywanej poza czasem, nie ma mowy o arkadii.
Lokalne ojczyzny na Podlasiu mieszczą w sobie dramat przelanej krwi i palonych domów. Strachu o życie, język miejscowy i historię, która nie pasuje do polskiej opowieści o jednorodnym kraju Polaków katolików.
[…] dla polskich partyzantów Polacy prawosławni czy polscy Białorusini byli „elementem”, „chachłami” mówiącymi „chachłackim językiem”. Polscy partyzanci przywykli do zaplecza zapewnianego przez majątki ziemskie i plebanie katolickie, a w rejonie Puszczy Białowieskiej byli niemal zupełnie tego wsparcia pozbawieni, ba, byli obcy. (101)
Niewiele się tam zmienia. Jest urokliwie i w samym Orzeszkowie, i w okolicy. Do Puszczy wejść można od wsi, ale dłuższa ścieżka krajoznawcza prowadzi od nieodległej wsi Topiło. Okolicę uwielbiają turyści rowerowi. O nich także pisze Romaniuk.
8 czerwca 2020