Ulice rzemieślników na warszawskiej Pradze
Zręczni. Historie z warszawskich pracowni i warsztatów
Katarzyna Chudyńska-Szuchnik
Muzeum Warszawy 2019
Nie reklamują się, działają z polecenia. Poczta pantoflowa to wciąż najlepsze narzędzie marketingowe dla rzemieślników. W Warszawie niewielu ich zostało.
Historie warszawskich pracowni i warsztatów w książce Zręczni opisała Katarzyna Chudyńska-Szuchnik, a wydało Muzeum Warszawy. W 1949 roku na warszawskiej Pradze było 818 zakładów rzemieślniczych, w 1992 – 280, a w 2016 zaledwie 61.
Ulica, której nie ma
Pod adresem Targowa 32 można było znaleźć powroźnika Redlicha Abrama, przy Targowej 38 Zylberman prowadził Monopol Jelit, a Szulc Chaim Icek zajmował się męskimi kapeluszami.
Targowa na warszawskiej Pradze była ulicą rzemieślników, po których nie ma już często śladu. No chyba że od budynku odpadnie tynk, jak na Brzeskiej 21, gdzie napis „Krawiec męski” dostrzegł varsavianista Janusz Szujecki. Zakład prowadziło tam dwóch krawców Moszek Szatz i Mozelman Józef.
Wśród krawców i szczotkarzy tylko co trzeci zakład był chrześcijański. Co czwarty wśród zegarmistrzów, blacharzy, rękawiczników i garbarzy.
s. 15
Warszawskie rzemiosło
Z książką Katarzyny Chudyńskiej-Szuchnik fajnie przespacerować się po warszawskiej Pradze, odkrywając niemal magiczne miejsca dawnego miasta, które korzystało z pracy fachowców. W zasadzie ciężko tego nie zrobić.
Co ważne, dla Chudyńskiej-Szuchnik opowieść o warszawskich warsztatach i cechach to nie jest opowieść jedynie – i nawet nie przede wszystkim – o przeszłości czy ginących zawodach.
Autorka zresztą zaraz na wstępnie zapowiada, że nie lubi tego określenia. I jest konsekwentna, bo na książkę składają się opowieści o rzemieślnikach, którzy wciąż działają albo działali do niedawna.
Krawiec na Pradze szyje dla Mike’a Tysona
Marian Hallay na Kawczej miał zakład wytwarzający specjalistyczne termometry, z których znany był w całej Polsce. Politechnika Warszawska zamawiała termometry na zajęcia ze studentami, szpital na Karowej – lekarskie, a termometry kontrolne – Urząd Miar. Były wzorcowe, więc zamówienia płynęły z hut, cementowni, szpitali, stoczni.
Zakładu już nie ma – koszty jego prowadzenia były wyższe niż zamówienia, bo ludzie kupują dziś termometry elektryczne. Przez chwilę w jego miejscu działała kawiarnia o wdzięcznej nazwie Temperatura, ale dziś i ona jest zamknięta.
Za to na Mokotowskiej naprawią każde oprawki do okularów, na Nowym Świecie uszyją najbardziej wymyślne byty do filmu. Grawer z Grochowa wypisuje nazwiska posłów na tabliczkach, które potem znajdą się w Sejmie.
Na strychu na warszawskiej Pradze wciąż można uszyć sobie najlepszy garnitur. Celebryci, aktorzy, klienci z polecenia przychodzą z własnym materiałem, resztą zajmuję się krawiecki duet Kondraciuk (kiedyś kierownik w zakładach Ambasador) i dawna krojczyni Krystyna Nagrodzka.
To spod ich igły wychodzą stroje do popularnych programów telewizyjnych z tańczącymi i śpiewającymi celebrytami. Nawet Mike Tyson w reklamie napoju energetycznego wystąpił w białym garniturze, uszytym przez krawiecki duet z warszawskiej Pragi.
Na Kępnej 9 u Kacpra Schiffersa trzeba zadzwonić – taki zwyczaj złotników. Pradziadek Kacpra Andrzej Bolesław Schiffers dwie ulica dalej prowadził wytwórnię platerów, czyli posrebrzanej zastawy stołowej.
Zawód: rzemieślnik
Cechuje ich pracowitość. Niektórzy potrafią być nie tylko dobrzy, dokładni, ale i nieprawdopodobnie wydajni. Jak Roman Zręczny, który przy okazji sporo zarabia – zmienia samochód co trzy lata, płaci za niego gotówką.
Inni raczej trzymają się skromnie, próbują utrzymać się z pracy rąk. Cieszą się, gdy jakość i umiejętności doceniają klienci. Ręczna robota nie jest tania, ale jest warta swojej ceny. Kiedyś parasolki kupione na Chmielnej służyły kilka dekad. Ktoś jeszcze ma taką w domu?
Reportaż miejsca
Chudyńska-Szuchnik napisała niezwykle dopracowaną książkę, każdy detal topograficzny sprawdziła spacerując od adresu do adresu. Ta geograficzna dokładność jest tak samo ważna jak historyczny szczegół. Rozmowy ze swoimi bohaterami prowadziła przez kilka lat, ale – co cenne – dialogów i wypowiedzi używa niezwykle oszczędnie. Bo to adres, pod którym dział zakład, historia miejsca staje się centralna dla opowieści.
I dzięki temu tak żywa. Chce się ją przeczytać jak najszybciej i wyruszyć jej śladami. Zaglądać ponownie do kolejnych fragmentów i znów jechać na poszukiwania. Nawet jeśli to nasza najbliższa okolica, jak w moim przypadku, warszawska Praga stała mi się jakby po tych wyprawach jeszcze bliższa. I to także zasługa tej książki.
Co zrobić, żeby dostać książkę?
Dla każdego, kto skomentuje albo udostępni ten wpis u siebie na profilu Facebookowym i napisze do mnie, że chciałby dostać książkę, rozlosuję kilka egzemplarzy. Kto powiedział, że prezentów nie dostaje się na Nowy Rok?
22 grudnia 2020