Bieszczady, Galicja, śladami Tatarów. Top 8 reportaży na wakacje w Polsce (2)

części pierwszej było o poniemieckiej tożsamości Mazur, Warmii czy Dolnego Śląska i trzy ciekawe reportaże. W części drugiej przez Górny Śląsk jedziemy na wschód od Wisły. Tym razem to przede wszystkim opowieści o przemilczanej i często bolesnej historii. Wgląd w tożsamość pogranicza.

4. Kłótnia o Bieszczady

To nie jest miejsce do życia. Stalinowskie wysiedlenia znad Bugu i z Bieszczad
Krzysztof Potaczała 
Prószyński i S-ka 2017

Rusini (Ukraińcy) z Lutowisk byli dumni ze swego pochodzenia, z pielęgnowanej tradycji, a nade wszystko z drewnianej cerkwi z 1898 roku, zaprojektowanej przez lwowskich architektów i wzniesionej pod okiem wytrawnego majstra z Huculszczyzny. (133)

To niezwykła książka. Opowiada o losach miejsc i ludzi, których życie zmienił jeden dokument i jedna decyzja Stalina. Umowa o zmianie granic z lutego 1951 roku, bo o nią chodzi, dotyczyła wymiany 480 km kw. między Związkiem Sowieckim a Polską Rzeczypospolitą Ludową.

Krzysztof Potaczała mieszka w Ustrzykach i dobrze zna okolicę i mieszkańców, ale na opowieściach lokalsów nie poprzestaje. Książki „nie robią” mu – jak często obecnie bywa – historie ludzkie z pogłębionym researchem. Potaczała układa opowieść, której budulcem jest wiedza historyczna, przełożona na losy społeczności, indywidualne i zamieszkiwanych miejsc. W tle toczy się wielka historia i wielka polityka.

To dzięki wiedzy, pracy i pomysłowi autora dostajemy dzieje wieloetnicznej społeczności opowiedziane od lat 30. XX wieku. Bo właśnie wtedy wytworzono podziały karmione nacjonalistycznymi hasłami, które przełożyły się na kłótnię, kto jest bardziej u siebie. 

Od książki Potaczały trudno się oderwać. Podobnie o jak od kolejnej o akcji Wisła. Marzy mi się napisać (albo i przeczytać) porządną rozprawę o sposobie pisania Potaczały i jego podejściu do historii i reportażu.

5. Po dawnej Galicja

Po Galicji. O chasydach, hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma
Martin Pollack
przeł. Andrzej Kopacki
posłowie Claudio Magris
Czarne 2017

Pollack wybiera się (a przy okazji my z nim) w podróż do miejsc, które kształtują jego ojczyznę z przeszłości. Kraj przodków, który nieoczekiwanie odsłania nam się znajomy i jak najbardziej realny.

To podróż koleją, więc na dworcu w Przemyślu wysiadamy z kolei Karola Ludwika (jadącej z Krakowa) i przesiadamy się do kolei węgiersko-galicyjskiej, którą można było dostać się aż do Budapesztu.

Na trasie oprócz miejsc, w większości znajomych, jak Lwów czy Drohobycz, znajdują się mniejsze, jak Czerniowce. Żeby tam dotrzeć, na dworcu Kołomyi wsiadamy w pociąg odchodzący o godz. 11.30. 

Czerniowce i okoliczne miasta miały wyraźnie niemiecki charakter dzięki Żydom, którzy mówili po niemiecku i czuli się częścią kultury niemieckiej. W Czerniowcach stanowili jedną trzecią mieszkańców. Polacy też byli i bardzo obawiali się germanizacji w szkołach, a miejscowa gazeta ostrzegała przed robotniczym stowarzyszeniem, do którego zapisywali się także Polacy, obok Żydów, Niemców, Rusinów i Rumunów. 

Podróż Pollacka z pewnością można powtórzyć, realnie docierając do miejsc, które tworzyły Galicję, a dziś znajdują się na kilku mapach i w obrębie różnych granic.

6. Mieszkanie+ na Giszowcu

Czarny ogród
Małgorzata Szejnert
Znak 2007

Dziwna to prawda o Śląsku, bo przecież dziś na ten region patrzymy przez pryzmat trudnych przeobrażeń lat 90. i zamykanych kopalń. Przed górnikami trudny czas, bo walki o klimat nie da się inaczej przeprowadzić, jak rezygnując z węgla.

Czarny ogród opowiada jednak o innych czasach, choć oczywiście górnicy i wydobycie to temat główny.

Trzeba też powiedzieć, że Małgorzata Szejnert niczego nie ubarwia, ale konwencja opowieści, poczynając od bajkowego „sto lat temu…”, wydobywa przede wszystkim magiczność śląskości.

Dzieje się tak za sprawą historii Giszowca – jednej z dzielnic Katowic. W roli bajkowego księcia obsadzony został pewien spryciarz kapitalista, któremu niemiecka spółka Giesche powierzyła nie lada zadanie: wydobyć jak najwięcej węgla ze śląskich kopalni. 

Jak tego dokonał i na czym polegał jego spryt? Programem Mieszkanie+. Bo wykombinował, że górnicy – przekwalifikowani z rolników – będą znacznie wydajniej i więcej pracowali, jeśli zagwarantuje się im przyjazne (godziwe – jak się kiedyś mówiło) warunki życia. Oferując im własny domek z ogródkiem, spełnił ich marzenia.

Kim byli ci nowi mieszkańcy? Niektórzy uważali się za Niemców, inni czuli się Polakami, a jeszcze inni wzmacniali tylko swoją śląską tożsamość, odpowiadając: Jo żech je Ślązok.

7. Śladami Tatarów

U nas każdy jest prorokiem. O Tatarach w Polsce
Bartosz Panek
Czarne 2020

Pod koniec lat 30. XX wieku żyło w Polsce około sześciu tysięcy Tatarów, dziś jest ich niespełna dwa tysiące (tak w każdym razie mówią oficjalne statystyki).

Wielu z nas na hasło Tatarzy odpowie: Kruszyniany. Ale Bartosz Panek nie pisze reportażu o miejscach, nawet jeśli wymieni ważne meczety i pokażę miejsca warte zobaczenia.

Opowiada przede wszystkim o tatarskości, o zwyczajach, przesądach, walce o Polsce, zakurzonych zdjęciach w piwnicy, z których po latach wyłaniają się tatarscy kuzyni.

Mamy więc opowieści o wstydzie dzieci, za którymi inne wołały: „Tatarzy, Tatarzy!”. O milczeniu, ukrywaniu i odsłanianiu prawdy o pochodzeniu. Odkrywaniu i oswajaniu własnej biografii. A przy okazji udaje się Pankowi opowiedzieć o pustce. I naszej niepamięci.

8. Przy wschodniej granicy 

Wędrowny zakład fotograficzny 
Agnieszka Pajączkowska
Czarne 2019

Jeśli ktoś po tytule spodziewa się, że to fotoreportaż, to może przeżyć zawód. W książce jest zaledwie kilka fotografii, choć na tej wyprawie wyjątkowo zrobionych zostało mnóstwo zdjęć.

Jeśli komuś się wydaje, że pojechał do jednej z bardziej znanych miejsc na Podlasiu i coś o nim wie, bo przejechał się rowerem do sklepu, to też może się zdziwić, czytając Pajączkowską.

Najbardziej zaskakujące może jest to, że Pajączkowskiej udało się pokazać nieznane i niesamowite podlaskie wsie, jakby nie z tego wieku. Choć pierwotny plan był inny…

Absolwentka Instytutu Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, rocznik 1986, decyduje się na kupno starego volkswagena garbusa, wsiada i jedzie na wschodnie pogranicze. Przemierza wioski, miejscowym proponując, że w zamian za opowieść, zrobi im zdjęcie.

Pomysł na książkę pojawił się znacznie później, dlatego reporterska opowieść odtwarza z pamięci i podróż, własne motywacje, i zasłyszane historie. A w trakcie lektury dociera do nas, jak bardzo fotografia służy przede wszystkim spotkaniu. W realu.

31 lipca 2020