Co to jest gender, czyli płeć kulturowa? Definicja i literackie tropy

Ponieważ wciąż panuje spore zamieszanie (myślowe, terminologiczne i emocjonalne) wokół płci kulturowej w konwencji stambulskiej, popularnie zwanej antyprzemocową, to warto wyjaśnić (i wyjaśniać w nieskończoność), czym tak naprawdę jest gender i o co chodzi z emancypacją kobiet.

Czym jest konwencja stambulska 

Konwencja to de facto pierwszy prawnie wiążący międzynarodowy dokument w sprawie przemocy wobec kobiet. Zobowiązuje państwa do tego, żeby zapobiegały przemocy, wspierały ofiary i karały sprawców. Wbrew pozorom nie tylko sprawców przemocy wobec kobiet. 

W preambule zapisano, że potępia „wszelkie formy przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” (bo domowa może także dotyczyć starszych mężczyzn). 

Konwencja uznaje także, że „realizacja równouprawnienia kobiet i mężczyzn de iure i de facto stanowi kluczowy element zapobiegania przemocy wobec kobiet”.

Przyjęta została przez parlament i podpisana przez prezydenta; w polskim tłumaczeniu nie używa się określenia gender, ale płeć społeczno-kulturowa (gender jest angielskim słowem określającym właśnie płeć kulturową czy społeczno-kulturowa).  

W konwencji definiuje się ją w art. 3 jako:

 społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn. 

To właśnie oburza prawicę, konserwatywne środowiska i stowarzyszenie Ordo Iuris. Jeden z wiceministrów chce chronić dzieci „przed ideologicznym konstruowaniem tzw. płci społeczno-kulturowej sprzecznej z biologią” (wiceminister Jacek Ozdoba), inny twierdzi, że kobietę przed przemocą ze strony mężczyzny uchroni inny „polski mężczyzna” (wiceminister Kamil Bortniczuk).

Co w konwencji pisze się o płci

W konwencji czytamy jednak, że:

strony podejmują się uwzględnienia perspektywy płci społeczno-kulturowej we wdrażaniu i ocenie wpływu zapisów niniejszej konwencji oraz promowania i skutecznego wdrażania polityki równouprawnienia pomiędzy kobietami a mężczyznami oraz wzmocnienia pozycji kobiet (art. 6)

Kluczowy jest art. 12 ust. 1: 

Strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn.

Cały dokument do przeczytania

A także na stronie sejmowej.

Płeć kulturowa – skąd się wzięła?

Druga płeć
Simone de Beauvoir
przeł. Gabriela Mycielska, Maria Leśniewska
Czarna Owca 2003

Rozróżnienie na płeć kulturową i biologiczną zostało wprowadzone w feminizmie, a potem naukach społecznych w latach 60. XX wieku, by podważyć i zakwestionować dominujące przekonanie społeczno-kulturowe, że kobiecość czy męskość jest uwarunkowana biologicznie.

Swój początek koncepcja gender (z ang. płeć kulturowa czy społeczno-kulturowa w odróżnieniu od ang. sex, czyli płeć biologiczna) zawdzięcza Simone de Beauvoir i jej Drugiej płci, a w zasadzie jednemu twierdzeniu, które pada w książce i to ono dało początek myśleniu o płci społeczno-kulturowej:

Nie rodzimy się kobietami, stajemy się nimi. 

A więc to, że urodziłaś/-łeś się kobietą czy mężczyzną, nie decyduje o tym, jaką rolę i pozycję w społeczeństwie pełnisz. Walczy więc ze stereotypami w stylu banalnego: „kobieta jest po to, żeby rodzić dzieci”, a „mężczyzna po to, żeby zarobił na rodzinę”.  

Gender to prawa człowieka

De Beauvoir przekonuje, że niezależnie od indywidualnych różnic kobiety łączy to, że zajmują podporządkowaną pozycję w hierarchii władzy. Feminizm jako ruch zrodził się właśnie z doświadczenia tej marginalizacji i od początku wyczulony był na różne przejawy wykluczenia. Jest walką o równość, o prawa człowieka, zwyczajnie o człowieczeństwo.

W kulturze, która jest rzeczywiście kształtowana przez binaryzm płci kulturowej nie można być po prostu „człowiekiem”, podobnie jak nie możemy być po prostu „ludźmi” w rasistowskim świecie.

(S. Bordo, Feminism, Postmodernism, and Gender Scepticism [w:] Feminism/Postmodernism, ed. L.J. Nicholson, 1990, s. 152)

Nie trzeba składać deklaracji o byciu bądź niebyciu feministką, żeby zgodzić się z powyższym twierdzeniem Bordo czy z Lindą Gordon, która zaproponowała „minimum feministyczne”, zawierajace się w przekonaniu, że nierówności między płciami mają źródło w instytucjach społecznych, a nie w naturze czy woli Boga, dlatego właśnie dążenie do usuwania ich jest działaniem w imię sprawiedliwości społecznej i równości. 

Wychodząc z tego samego przekonania, wprowadzono w prawie np. urlop tacierzyński. Bo kategoria gender – choć wyrosła na gruncie feministycznym – jest tak samo użyteczna choćby w męskiej walce o prawo do zajmowania się dziećmi, poszanowania męskiej odmienności czy stylu życia. 

W tym, co określa się jako gender, chodzi więc nie o ideologię, nie o konstruowanie nowych tworów, ale o emancypację. Zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn, osób heteroseksualnych i LGBT.

Gender po polsku

Encyklopedia gender: płeć w kulturze
red. Monika Rudaś-Grodzka i in.
Czarna Owca 2014

Gender na sztandary wzięła prawica, a wcześniej Kościół katolicki, choć i liberalne elity mają swoje na sumieniu. Bo dyskusja wokół feminizmu w Polsce splata się nierozerwalnie z dążeniem do podtrzymywania wizerunku o biologicznym i uświęconym macierzyństwie kobiet jako niezbywalnym elemencie narodowej tożsamości. Kościół katolicki i środowiska prawicowe ustawiają się w roli hegemonów wiedzy i władzy nad przekazem wokół płciowości, instytucji rodziny i rozrodczości. 

Od początku zresztą źródłem konfliktu feminizmu z Kościołem jest założenie, że kobieta ma prawo do decydowania o sobie. A Kościół wyznacza kobiecie rolę matki, tej, która jest powołana do macierzyństwa, a co za tym idzie – do rezygnacji z jakiejkolwiek kontroli nad własnym życiem. I to ta retoryka uświęconej fizjologii wyklucza jakąkolwiek możliwość rozmowy o zmianie układu w hierarchii władzy. Dąży do zagarnięcia całego pola komunikacyjnego, a każdy, kto próbuje dyskutować z uświęconą rolą Matki Polki, od razu postrzegany jest jako wróg narodowej wspólnoty. 

Zainteresowanych tym, o co chodzi w feminizmie, walce o emancypację, czyli prawa wyborcze, dostęp do edukacji, instytucji państwowych, decydowania o sobie, równości płac, powinien zajrzeć do Encyklopedii gender: płeć w kulturze. To świetna pozycja, naukowa, przystępnie napisana, w niuansach pokazująca dorobek i dyskusję wewnątrz feminizmu. 

Emancypacja w literaturze 

Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym
Agnieszka Graff
W.A.B. 2001

Matka feministka
Agnieszka Graff
Krytyka Polityczna 2014

Druga płeć ukazała się w 1949 roku, w Polsce tłumaczenie z francuskiego (przeł. Gabriela Mycielska, Maria Leśniewska) ukazało się w 2003 roku. Simone de Beauvoir świetnie pokazuje nie tylko, jak to się dzieje, że kobiecie przypisano jasne role, ale jak męskość definiuje się na założonej z góry inności kobiet i micie kobiecości wykluczającym rzeczywistą różnorodność kobiet. Daje wgląd w to, jak kobieta stała się uprzedmiotowioną Inną i poprzez to uprzedmiotowienie powtarza się dramat opresji i wykluczania. 

Dla ruchu feministycznego niezwykle ważna okazała się tzw. druga fala, która na sztandary wzięła hasło: Prywatne jest polityczne, wskazując na problem władzy na co dzień w układach społecznych ukształtowanych przez społeczny bądź obyczajowy uzus. Ważną postacią w tym ruchu w latach 60. staje się Vivian Gornick i jej autobiograficzny esej Przywiązania.

Na polskim gruncie wątki emancypacyjne pokazywała w literaturze Maria Janion i cała rzesza badaczy i badaczek. O wykluczaniu kobiet z życia społecznego pisała Agnieszka Graff w książce Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym. Graff jest autorką także głośnej i szeroko dyskutowanej Matki feministki, która przy okazji demontuje stereotyp, zgodnie z którym feminizm postrzegany jest jako rozłączny z macierzyństwem.

W literaturze najnowszej wątki emancypacyjne pojawiają się w pisarstwie nie tylko takich uchodzących za ikony feminizmu pisarek jak Manuela Gretkowska, Izabela Filipiak, Sylwia Chutnik czy wspomniana Graff. Od początku obserwować można w twórczości Olgi Tokarczuk (od debiutanckiego Prawieku po Księgi Jakubowe), Katarzyny Grocholi, nazywanej „polską Bridget Jones”, Magdaleny Kalicińskiej czy nawet Andrzeja Sapkowskiego z jego Trylogią huculską, w której ostrej krytyce poddaje patriarchat. 

Nie sposób nie przeczytać choćby jednej pozycji Virginii Woolf czy Sylvii Plath (tej pierwszej polecam Własny pokój, tej drugiej – szczególnie Szklany klosz), mistrzowskie narracje o poczuciu inności, obcości, osamotnienia, walki o własne miejsce – realne i symboliczne – w domu, społeczeństwie, kulturze. Podobnie u Kanadyjek: Alice Munro i Margaret Atwood. Można by tak wymieniać bez końca.

Sprzeciw wobec nierówności 

Opowieść podręcznej
Margaret Atwood
przeł. Zofia Uhrynowska-Hanasz
Wielka Litera 2020

Za sztandarową w ostatnich latach kobiecą pozycję – spopularyzowaną przez serial – uważa się wydaną w 1985 roku Opowieść podręcznej  Margaret Atwood, obrazującą, do czego prowadzi odbieranie (a w zasadzie nasze dobrowolne oddawanie) wolności na rzecz państwa i polityków, którzy za hasłami troski o rodzinę, tradycję i dobro społeczne ukrywają chęć sprawowania nieograniczonej kontroli bez prawa do różnicy. I prawa do głosu sprzeciwu.

U Atwood być może najlepiej widać, jak biologicznie potraktowanie kobiety prowadzi do uprzedmiotowienia, przemocy i pogardy dla jej człowieczeństwa. Zredukowania jednostki ludzkiej do podręcznego narzędzia. 

Także bohaterki pozostałych powieści Atwood zazwyczaj doświadczają dyskryminacji z powodu płci, ale też próbują (nawet jeśli nie zawsze wiedzą jak) pokierować swoim życiem.

W emancypacji nie chodzi o to, żeby atakować rodzinę, dzieci czy kogokolwiek, wręcz przeciwnie – chodzi o ochronę najsłabszych, o to, żeby mieć prawo głosu, prawo do samostanowienia i prawo do sprzeciwu wobec poniżenia. Prawo do równości zapisane w konstytucji.

Lektury są ważne, bo feminizm właśnie poprzez książki wykonał swoją pracę i zademonstrował siłę na Czarnym Proteście. Wciąż jednak potrzebuje reprezentacji władzy mającej wpływ na zmiany. Amerykańska lekcja feminizmu pokazuje, że z poziomu władzy głos sprzeciwu jest słyszalny mocniej, jak choćby tu w słynnej mowie z ostatnich tygodni w wykonaniu Alexandrii Ocasio-Cortez (to też jest opowieść o kobietach i języku pogardy):

Żądanie równości, wolności i szacunku w tym samym stopniu dotyczy osób LGBT, o czym jeszcze napiszę, bo tu w literaturze dzieje się bardzo dużo.

30 lipca 2020