Chopinowskie igrzysko 


Chopinowskie igrzysko
Historia Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina 1927–2015
Ada Arendt, Marcin Bogucki, Paweł Majewski, Kornelia Sobczak
Warszawa 2020

„Nie możemy narzucić światu swego polskiego pojmowania dzieł Chopina” – tak mówił w czasie inauguracji I Konkursu Chopinowskiego przewodniczący jury Witold Maliszewski. Zbiorowa praca „Chopinowskie igrzysko. Historia Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina 1927–2015” to fascynująca opowieść o tym, jak Konkurs próbuje wymykać się spod jakiekolwiek narracji. I jak bardzo ostatecznie jest związany z Polską.

Niezmiennie moją ulubioną lekturą pozostają listy Chopina, do których przyjemnie się wraca, tak jak przyjemnie się ich słucha – czytane głosem Marka Kondrata. „Chopinowskie igrzysko” to lektura bardziej przypominająca bindżowanie serialu albo biograficzne zaglądanie za kulisy, wywołuje dreszcze emocji nie mniejsze niż te, które towarzyszą samej rozgrywce konkursowej. I faktycznie jest kulturową biografią międzynarodowego wydarzenia organizowanego w Polsce.

Więcej niż kronika konkursowa 

Bez wątpienia imponującą i tytaniczną pracę wykonało czworo badaczy z Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, którzy pokazali konkurs nie tylko w tym, co nas najbardziej emocjonuje: rozgrywki walczących pianistów i zakulisowych sporów jurorów, ale w znacznie szerszym kontekście – kulturowego znaczenia emocji, które co pięć lat wywołuje to wydarzenie. 

Dzięki tej kulturowej postawie książka staje się obowiązkową lekturą dla dziennikarzy relacjonujących Konkurs, ale i dla każdego, kogo interesuje choćby tylko incydentalnie Chopinem. Obowiązkową także dla każdego, kogo zajmuje zagadnienie przechwytywania narodowych mitów. 

Debata bez końca: jak grać Chopina?

Chronologiczny układ pozwala zrekonstruować debatę na temat wykonawstwa muzyki Chopina, ale i tego, co toczyło się w społecznej warstwie: dyskusji o konkursie, uczestnikach, zmagań widzianych w politycznym kontekście zmian cywilizacyjnych. 

I chyba najfajniejsze w lekturze jest to, że autorzy nie próbują być kronikarzami, a właśnie kulturoznawcami – mają swój aparat do interpretacji, indywidualnego spojrzenia. Niesamowicie czyta się cytaty z dawnej prasy, recenzji zagranicznych, wypowiedzi jurorów, uczestników, ministrów kultury… Żal tylko, że tego wszystkiego nie można zobaczyć na zdjęciach – to jedyny widoczny brak.

Papierosy dla jury… 

Ale choć książka znajduje się w kategorii prac naukowych, to nie ma w niej naukowego żargonu. Są za to fantastyczne anegdoty, jak choćby ta z 1955 roku – dziś wręcz niewiarygodnie brzmiąca – o bezpłatnym przydziale papierosów dla członków jury oraz uczestników (25 na osobę). 

Autorzy nie pomijają nie tylko społecznych, politycznych, ale i ekonomicznych – pokazują, jak zmieniało się finansowanie konkursu, wysokość nagród i warunki pobytu uczestników. Od skromnych początków w 1927 roku po współczesny rozmach z transmisjami online i milionową widownią.

1980 – triumf buntownika 

Najpowszechniej chyba znany skandal z Pogoreliciem z konkursu w 1980 roku tu opisany jest z kompletnie innej perspektywy niż ta, którą znamy. Kornelia Sobczak napisała niesamowity rozdział o jubileuszowym X Konkursie, tytułując go: Triumf buntownika.

Zapamiętany bardziej z powodu buntu w jury – dwoje członków jury opuściło demonstracyjnie jego skład, w tym Martha Argerich, która publicznie i demonstracyjnie oświadczyła, że nie zgadza się z werdyktem – oraz występu, ale i stylu bycia Ivo Pogorelicia – niepokornego, nonszalanckiego, żującego gumę, ale i uwielbianego przez publiczność i krytyków. Mało kto dziś pamięta zwycięzcę, którym był Wietnamczyk Dang Thai Son – wybitny przecież chopinista, ale i wspaniały nauczyciel wielu genialnych pianistów, także zwycięzców późniejszych edycji (z objawieniem Bruce’em Liu na czele).

I tu być może najwyraźniej wybija się właśnie spojrzenie kulturoznawcze, które pozwala nam zobaczyć różnego rodzaju gry w polu symbolicznym: 

W publikacjach poświęconych X edycji chętnie reprodukowane jest też zdjęcie Pogorelicia z laureatem zmagań, Dang Thai Sonem. Fotografię wykonano po uroczystości rozdania nagród – żadnej z regulaminowych „zbuntowanemu” Jugosłowianinowi nie przyznano. Trudno o bardziej kontrastowe zestawienie dwóch artystów. Pogorelić dominuje w kadrze: jest wysoki, uśmiechnięty, nieznacznie pochyla się nad zwycięzcą Konkursu, w ręku trzyma papierosa, upozowany jest swobodnie, nonszalancko, lekko przegięty, ekstrawagancko ubrany: ta sama pikowana kamizelka co na konferencji prasowej w Filharmonii, pod spodem rozpięta koszula, na szyi fular i intrygujący naszyjnik. Drobny Wietnamczyk wygląda przy nim jak uczeń – prymus w swoich okularach i nienagannym, czarnym smokingu. 

Chopin wymyka się Polsce

Symboliczne gry widać zresztą od początku , bo już od pierwszej edycji Chopin konkursowy wymyka się polskiej przynależności, choć jednocześnie wielu próbuje go zatrzymać lub odzyskać. Widać świetnie poziomy debaty i różne warstwy narracji – swoją mają jurorzy, inną mają krytycy i sprawozdawcy, jeszcze inną publiczność. I własną, nie mniej indywidualną mają również uczestnicy – nierzadko chyba najmniej słyszani.  

Pól napięć symbolicznych jest wiele – i widać je także dziś. Aż chciałoby się o październiku 2025 roku przeczytać kolejny rozdział. Szczególnie że obecna 19. edycja jest znów o tyle przełomowa, że po raz pierwszy przewodniczącym jury jest nie-Polak.

8 października 2025