Historia Polski z innej strony: niewolnictwo i wyzysk
Ludowa historia Polski. Historia wyzysku i oporu. Mitologia panowania
Adam Leszczyński
WAB 2020
Mamy więc kraj ubogi, rzadko zaludniony, o niskim poziomie kultury materialnej w porównaniu z Zachodem. Jak mogło na nim powstać państwo?
s. 63
O Ludowej historii Polski Adama Leszczyńskiego napisano i powiedziano już tak dużo, że należałoby nic więcej nie pisać, tylko zwyczajnie przeczytać. Paradoks polega na tym, że kiedy się przeczyta, od razu chciałoby się o tym podyskutować. I to właśnie wydaje mi się największą wartością – takie nawigowanie czytelnikami, żeby chcieli rozmawiać o Polsce.
Polska bez bohaterów, za to z niewolnikami
Jaka to Polska? Inna niż ta, którą znamy z oficjalnych podręcznikowych przekazów. Skrzy się od opowiastek, anegdot i zapisanych w pamiętnikach wspomnień. Autor postanowił pokazać polską historię z tej nienacjonalistycznej i niebohaterskiej strony. Polska to nie był szlachecki, elitarny kraj.
Polska w tej ludowej optyce jest dziwnie nędzna i biedna, do tego utrzymująca niewolnictwo chłopów w postaci pańszczyzny, a potem pogardy dla robotników, nie-katolików, ludności etnicznie innej. Ale jest także dziwnie znajoma i niesamowicie narracyjna.
Czy z narracyjności można czynić autorowi zarzut? Wygląda to jak czepialstwo, ale dzięki White’owi i Ankersmitowi wiemy, że opowiadanie o historii jest jej tworzeniem, interpretacją, budowaniem opowieści, w którą wpisany jest cel i czytelnik.
Tym celem dla Leszczyńskiego jest opowiedzieć o wyzysku chłopów, a potem robotników. Opowiedzieć o tym, jak dokonywała się niesprawiedliwa redystrybucja dóbr. Ale ta opowieść o wyzysku (autor bardzo lubi to słowo) za mało problematyzuje tę sytuację wyzysku. Kiedy Andrzej Stasiuk we Wschodzie rodziców wyrwanych ze wsi i przeniesionych – w ramach awansu społecznego – do miasta, bliższy jest pokazaniu pewnej ambiwalencji tego zjawiska.
Polska przemoc
W Ludowej historii Polski o chłopach się opowiada, ale za mało ich widzi i słyszy. Za mało mamy codzienności w przejawach najzwyczajniejszych: tego, co jedli, o czym rozmawiali, śpiewali czy w co się ubierali.
Poza wyzyskiem innym ulubionym terminem w książce jest przemoc. To być może jest najcenniejsze, że przemoc wyłania się jako kategoria klasowa. Niezrozumiałe jest okrucieństwo rewolucji 1905 roku. Trudno zliczyć rabacje, bunty, strajki, przemoc w domowych wspólnotach i rodzinach. Ona właśnie okazuje się niesamowicie codzienna. Dziedzictwo tej przemocy można by prześledzić w kulturze. Zobaczyć w wielu odmianach i odcieniach.
…i świat bez kobiet
Dając się uwieść narracyjnemu tempu Leszczyńskiego można przeoczyć jeszcze coś. Polska, o której pisze, jest w zasadzie pozbawiona kobiet. Coś się o nich pisze, ale jakby na marginesie. No i pisze się oczywiście bez tego wyczucia językowego i terminologicznego, które stosuje się w przypadku chłopów. Pierwszy z brzegi przykład: Leszczyński powtarza sloganowe zdanie, że w 1918 roku kobiety dostały prawa wyborcze. Otóż nie dostały, tylko sobie je wywalczyły.
Tego typu „modne” książki stają się czymś w rodzaju manifestu. Ich posiadanie w domu uchodzi za przejaw bycia na czasie. Wypada ją mieć. Nawet jeśli wielu oburza się w tej chwili, to jednak w ankietach socjologicznych z pewnością wyszłoby, że wielu ma, niewielu przeczytało.
Ludową historię Polski jednak warto przeczytać, nawet jeśli pozostawia niedosyt. Nawet jeśli autor zbyt szybko i zbyt gładko prześlizguje się nad pewnymi kwestiami. Nawet jeśli czujemy podskórnie, że i on opowiada o jakimś wyjątkowym „polskim fenomenie”. Walczy z nim, ale on niezmiennie płynie w jego żyłach.
Wielki Niemowa przemówił? Chyba jednak jeszcze nie. Na razie inaczej rozłożyliśmy akcenty.
11 listopada 2021