Topeka. Czy psychoterapia może uratować świat?

Topeka
Ben Lerner
przeł. Robert Sudół
Wydawnictwo Literackie 2021

Są takie książki, które czyta się z dziwnym uczuciem niewygody. Wydaje się, że mówią o ludziach, którzy są niesamowicie dalecy od nas. Ich dzieci chodzą do najlepszych prywatnych szkół, rodzice są znanymi i rozpoznawalnymi intelektualistami, którzy w dodatku dzięki intelektowi dorobili się milionów. Ktoś zna takich ludzi? 

Topeka Bena Lernera opowiada właśnie o takiej rodzinie: bogatych intelektualistów, którą trudno utożsamić z kimkolwiek w naszej szerokości geograficznej. To sprawia, że czytamy o kimś, kto wydaje nam się obcy. Jednak w miarę wchodzenia w powieść, nieoczekiwanie znajdujemy się w dzielnicy tuż obok. 

Zagubieni chłopcy Ameryki 

Akcja powieści toczy się w 1997 roku, kiedy Adam kończy liceum w Topece – stolicy stanu Kansas. Rodzice Adama – Jane i Jonathan – są członkami niezwykle prestiżowego i uznanego na świecie instytutu psychoanalitycznego. 

Jane prowadzi badania dotyczące związków romantycznych, które przynoszą jej sławę. Jonathan prowadzi terapie dla znudzonych młodych uprzywilejowanych białych mężczyzn, nastolatków. To takie dziwne pokolenie, które wydaje się mieć wszystko, ale charakteryzuje się tym, że jest wycofane, gwałtownie reagujące, złe na świat. Jonathan nazywa ich „zagubionymi chłopcami”. 

Jeśli – jak pisałam ostatnio – Miedziaki stawiają pytanie o to, co to znaczy być czarnoskórym mężczyzną na południu Stanów Zjednoczonych, Topeka pyta o pozycję białego mężczyzny na środkowych zachodzie USA. 

Jak radzić sobie z agresją? 

Adam nie jest jednym z tych „zagubionych chłopców”, choć ma z nimi kontakt. Dzięki rodzicom jest częścią freudowskiego świata psychoanalityków, w którym mężczyźni odnoszący sukcesy wypowiadają się w wyważony i spokojny sposób, a emocje są werbalnie „przetwarzane” na to, czego mogą być sygnałem. 

Z drugiej strony prawem młodości Adam zanurza się w świat nastoletniej męskiej Topeki, gdzie emocje „przetwarza się” na przemoc fizyczną i pogardę, której poręcznego języka udziela rapująca czarna kultura, z którą zresztą nie mają żadnego bezpośredniego kontaktu. 

Uprzywilejowana pozycja Adama wiąże się nie tylko z tym, że chodzi do elitarnej szkoły, ma wysoko postawionych rodziców, dostęp do wiedzy z pierwszej ręki. Przejawia się także tym, że ma dostęp do wychowanków instytutu, w którym pracują jego rodzice. „Zagubieni chłopcy” – synowie mieszkańców Topeki, którzy próbują zarobić na dom.

W zalewie książek pokazujących rzeczywistość z punktu widzenia żyjących na marginesie bohaterów, Topeka wyróżnia się tym, że opowiada o świecie elit i pracujących mas „prawdziwej Ameryki” z punktu widzenia elit. 

Pułapka populistów 

Na przykładzie Adama obserwujemy różnice i podobieństwa, bo i on czuje się wściekły z niezrozumiałych powodów. Gwałtowne wybuchy w domu kończą się alternatywą, którą dostaje od rodziców: wizyta u terapeuty albo nauka metod biofeedbacku, ujarzmiających emocje. 

Tam, gdzie inni szukają ulgi w przemocy, Adam znajduje w monologach. Jest mistrzem debaty państwowej, która z debatą niewiele ma wspólnego. Bliżej jej do takiego zarzucenia argumentami – prawdziwymi i naciąganymi czy wręcz fałszywymi – żeby partner nie mógł odpowiedzieć w wyznaczonym czasie. Tę metodę nazywa się „rozsmarowywaniem przeciwnika”. 

Zarówno w doraźnych kłótniach, jak w oficjalnym debatowaniu chodzi o władzę, „przytłaczającą falę absurdalnych, ale jakoś niepodważalnych argumentów”. Debatowanie więc staje się sposobem na agresywną dominację nad innymi. 

Lerner pisze i wydaje powieść w epoce Trumpa, sygnałów nawiązujących do bezradności elit wobec polityki Trumpa jest aż nadto. To właśnie Peter Evanson jest autorem tej koncepcji, w której demagogicznie monologuje się w niezrozumiałym tempie. Populistyczna retoryka jest tym, co uruchamia spiralę przemocy. 

Adam w tym właśnie dorasta – w wyszukiwaniu sposobów na dominację. 

Głos Evansona, uświadomił sobie z niepokojem, jest mu bliższy niż głos Amber – może dlatego, że ciało wiedziało, jak go sobie przywłaszczyć, jak naśladować, jak go wydobyć z krtani i podniebienia; czy głos jest naprawdę obecny tylko wtedy, gdy umiemy go udawać, stajemy się jego przekaźnikiem?

s. 344

Do czego potrzebna jest psychoterapia? 

Opowieść o dojrzewaniu Adama i perypetiach jego rodziców czytać można nie tylko poprzez to, o czym jest, ale również poprzez to, o czym się wprost nie mówi. 

Wygrane Adama w konkursach oratorskich i debatach państwowych są doraźne, traktowane jakby trening, naukę jakiejś czynności, która w sumie nie ma większego znaczenia. Jeśli myśleć o ich roli tożsamościotwórnczej, to tylko w tym znaczeniu, że stanowią jakiś etap w poszukiwaniu własnego głosu, własnego języka. 

Ten własny głos szuka także odbiorcy, komunikacji, w której chodzi nie o wygraną, ale o porozumienie, nawiązanie więzi. 

Na początku powieści Adam tak zapamiętale o czymś opowiada, że nie zauważa, że towarzysząca mu na łodzi Amber wskakuje do wody i odpływa. Kiedy się orientuje, wpada w panikę i zaczyna jej szukać. Lęk wzmaga się, kiedy każdy z domów na brzegu jest identyczny. Z trudem odnajduje swój. 

Szukanie własnego głosu i przestrzeni

Tym – nieco upraszczając – jest właśnie psychoterapia. Odnajdywaniem utraconych połączeń. Szukaniem własnego języka. Odnajdywaniem albo nawiązywaniem na nowo porozumienia ze światem. I ona jest kontrpropozycją do monologowania, w których przekonuje się do własnych racji za pomocą freestale’owego wyrzucania z siebie słów w niespotykanym tempie. 

W psychoterapii – przekonuje nas Berner – zyskuje się przestrzeń, dzięki której Jane znajduje sposób na agresywne telefony mężczyzn, którym nie spodobała się jej książka.

Gdy dzwonił jeden z tych Mężczyzn, ja na to słucham, on zaś zniżał głos do szeptu, żeby nazwać mnie cipą w jakiejkolwiek wersji, i wtedy udawałam, że nie słyszę. „Przepraszam, mówi pan za cicho”. Na ogół facet był zdezorientowany, powtarzał głośniej to, co powiedział przed chwilą, i choć słyszałam doskonale, dodawałam tak samo uprzejmie, nie zdradzając, że wiem, o co chodzi w tej rozmowie: „Przepraszam, kiepskie połączenie, czy może pan mówić wolno i wyraźnie?”. I tak dalej, ciągle kulturalnie prosiłam frajerzynę: głośniej, proszę pana.

s. 133-134

Kim jest Ben Lerner

Na okładce Wydawnictwo Literackie zamieszcza zdanie: „Najczęściej komentowana powieść ostatnich lat”. W recenzjach oczywiście zwraca się uwagę na problematyzowanie narracji populistów czy amerykańskiego wiecznie dojrzałego mężczyzny. Ale równie dużo (a może i więcej) pyta się o autobiograficzność powieści. 

Polskiemu czytelnikowi niewiele mówi nazwisko Ben Lerner, ale w Stanach to „młody zdolny pisarz”, nagradzany i czytany w kręgach intelektualistów. 

Podobnie jak powieściowy Adam mieszka w Topece, jest nauczycielem akademickim, pisarzem. Ojciec zajmuje się trudną młodzieżą, a matka Harriet Lerner jest znaną psycholożką kliniczną, która zyskała rozgłos po napisaniu książki o gniewie kobiet (sprzedała się w milionach egzemplarzy). 

Amerykańska publika emocjonuje się więc, na ile to biografia dojrzewania Bena Lernera. Polska może oddać się przyjemności czytania bez autobiograficznego kontekstu. I poszukać własnego domu.

16 listopada 2021