Mona: gdzieś w przemocowym świecie

Mona 
Bianca Bellova 
przeł. Anna Radwan-Żbikowska 
Afera 2020

Bianca Bellova stała się gwiazdą literatury czeskiej, odkąd wydana w 2016 roku powieść Jezioro okazała się międzynarodowym sukcesem. Rocznik 70. Mieszka w Pradze. Ma męża Brytyjczyka, mają trójkę dzieci. 

Informacja biograficzne wyznaczają perspektywę emocjonalną najnowszej powieści Mona, w której główna bohaterka to córka, żona, kochanka i matka, a także pielęgniarka. Co ciekawe, każda z tych ról opisana zostaje w planie emocjonalnym. Role społeczne schodzą na drugi plan. 

Gdzieś na świecie 

Dziwnie się czuję w tym nienazwanym miejscu, bez danych GPS. Geograficznie i kulturowo przypomina ogarnięty wojną Bliski Wschód. Mamy i rannych żołnierzy, ale też prawo i kulturę opresyjną wobec kobiet. Bellova zna Bliski Wschód, była tam, angażowała się pomoc, poznała miejscowe kobiety. 

Gdzie więc jesteśmy konkretnie? Chociaż tropimy wszelkie sygnały i znaki, rozwiązania zagadki nie będzie.

Bellovej udała się sztuka niełatwa: im więcej podaje szczegółów i konkretów dotyczących miejsca, tym bardziej staje się ono nieosiągalne, oniryczne, ulotne.

Miasto rodzinne głównej bohaterki – nawet jeśli znajomy jest targ, dzwonnica przy szpitalnej kaplicy czy spalony budynek, w którym było kino – pozostaje  dziwnie wyobcowane. Dla niej i dla nas.

Bez adresu

Mona żyje w mieście, które nie ma adresu, nie da się zaznaczyć na mapie. To zabieg celowy, pisarka chce nas odkleić od topograficznego konkretu i przenieść w inne rejony odczytywania geografii. Jako deficytu, wyobcowania, ucisku.

To miejsce usankcjonowanej przemocy, której regułą są niepisane zasady. Przy czym – znów inaczej, niż się spodziewamy – to nie jest zwyczajnie patriarchalny świat. Mamy do czynienia z rzeczywistością, w której kobietami się gardzi bądź ich nie zauważa. I to niezależnie od kraju, religii czy systemu politycznego.

Poniżać można na różne sposoby, Mona zna ich wiele z opowieści i z własnego doświadczenia. Cmokanie na ulicy. Irytujące stukanie ołówkiem o okienko przez urzędników w banku,  zniecierpliwionego tym, że Mona zbyt długo szuka właściwego dokumentu. Niechciane dotyki w autobusie. I niekończące się uwagi.

s. 73

Poniża także lekarz w szpitalu, bo pielęgniarka to niemal jego służąca, a nie partnerka w pracy. Podobnie potrafi z pogardą potraktować Monę babcia, która po aresztowaniu rodziców (Mona myśli, że wyjechali budować dom) próbuje ocalić dziewczynkę. 

Ciasno we własnym ciele 

Można by powiedzieć, że Mona ma szczęście, bo wychodzi za mąż z miłości, a mąż z pewnością różni się od innych. Nie poniża, nie pogardza. Jest miły. Choć nie ma między nimi już namiętności, pozostaje czułość i troska. Nawet pewnego rodzaju przyjaźń. To jednak nie wystarcza, by Mona poczuła się swobodnie w swoim ciele i życiu. 

Bo deficyt, którym naznaczona jest jej tożsamość, bierze się z doświadczenia głęboko cielesnego. Otóż kiedy babcia bierze ją pod opiekę, żeby uchronić przed władzą, zamyka ją w ciasnej skrytce pod podłogą. Mona nie może się wyprostować ani realnie oddychać. Dusi się, krzyczy, czuje żywcem zakopana.

Stłamszona będzie już zawsze w ciele, w swojej kobiecości, w domu, w którym nie może znaleźć porozumienia z synem. W szpitalu, na ulicy, w mieście. Niedostrzegana, choć przecież pragnąca – najpierw rodziców, potem miłości, wreszcie zauważenia. I wysłuchania.

Pragnienie oddania się 

Symbolem tego pragnienia pozostaną słodkie makaroniki, które jadła jako dziecko w szczęśliwej przeszłości z rodzicami. One bardziej niż cokolwiek są echem snu, marzenia. Czegoś, co mogło istnieć, ale równie dobrze mogło być jedynie wymyśloną wersją przeszłości.

Właśnie w takim konkrecie – ulotnym smaku – widać kunszt pisarski Bellovej. Niemal poetycką narrację snuje w realności sennej. W magiczny sposób za pomocą makaroniku docieramy do źródła deficytu uczuć – chęci oddania.

Tak właśnie narodzi się więź między nią a młodym żołnierzem, którym opiekuje się w szpitalu. Zdany na Monę na granicy życia i śmierci z utraconą młodością, zniszczoną przez wojnę, stanie się słuchaczem jej opowieści. 

On jej się musi oddać. Ona oddaje się jemu z tym, co ma w sobie głęboko ukryte. Własną historią.

Opowieść o deficycie miejsca dla siebie ma u Bellovej umiejscowienie w cielesnym odbieraniu świata i siebie samej. Sugestywność tej prozy sprawia, że zaczynamy współodczuwać z Moną jeszcze długo po tym, jak skończymy czytać.

Co zrobić, żeby dostać książkę?

Pięknie wydany egzemplarz Mony rozlosuję wśród osób, które w komentarzu tutaj albo na Facebooku bądź Instagramie pod wpisem o książce polecą ciekawe pozycje z literatury czeskiej.

Okładkę zaprojektowała Kasia Michałkiewicz-Hansen

17 listopada 2020