Rumunia. Nie tylko o wampirach

Rumunia. Alabastru, ciorba i wino
Agnieszka Krawczyk
Wydawnictwo Poznańskie 2021

Zazwyczaj książki o miejscach mają dość zwodniczą manierę opisywania miejsc językiem magicznym. Genius loci staje się punktem wyjścia i dojścia wielu autorów. Agnieszka Krawczyk wybrała inną drogę. Dzięki temu jej Rumunia staje się miejscem, które uwodzi zwyczajnością. 

Ciorba, czyli rumuńska zupa

Zaczyna się od zupy, bo ciorba smakuje autorce i z pewnością posmakuje każdemu. Nie chodzi nawet o specjalne odkrywanie nowych smaków, ale o poznawania i wspominanie miejsc poprzez smaki, widoki i zapachy. 

Ciorba to gęsta zupa, pełna warzyw i mięsa, z łyżką śmietany na wierzchu, podawana z ostrą papryczka i pajdą chleba z pieca. Rozgrzewa, syci i pozwala delektować się swoim smakiem na długo. Nie ma nic wspólnego z wykwintną kuchnią, to raczej kuchnia dla każdego. Podawana w wielu wersjach. 

Agnieszka Krawczyk od ciorby rozpoczyna swoją podróż po Rumunii. To zetknięcie cielesne. I taka będzie dla niej Rumunia. Doświadczana w powrotach. Ale i poznawana poprzez książki, opowieści, naukowe i socjologiczne opracowania. 

Rumunia turystyczna 

Autorka nie ukrywa, że choć Rumunią zajmuje się naukowo (zaczęła na studiach), to poznawanie kraju odbywa się przede wszystkim turystycznie. Żadnego mamienia czytelników, że mamy do czynienia z dogłębnym poznaniem kraju i ludzi. Bez podróżniczego udawania, że współczesna podróż nie jest turystyką. 

Krawczyk w Rumunii mieszka, ma przyjaciół, których przez lata odwiedzała. Ale Rumunię przede wszystkim poznawała w rytmie turystycznych wycieczek, także organizowanych wypraw autokarowych po miejscach mniej lub bardziej znanych. 

Zwiedzała ją także na własną rękę, jasne. Ale niejako zrównuje to podróżowanie i zwiedzanie z każdym innym. Dzięki temu odnosi się wrażenie, że jej relacja jest prawdziwsza, tak jakbyśmy oglądali zdjęcia z podróży bez rozjaśniających filtrów i specjalnego kadrowania. 

Nie tylko Drakula

Rumunia to nie tylko Drakula, choć wampiry kojarzą się z nią najbardziej. Zamek Drakuli rozczarowuje niemal każdego turystę. Siła mitu nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Tyle że Rumuni wydają się nie mieć z tym problemu. 

To także mówi coś o rumuńskim charakterze narodowym. Są wyluzowani? Po prostu pozwalają rzeczą toczyć się tak, jak się toczą. Niczego nie ulepszają. 

Rumuńska wieś

Największą wartością staje się wieś rumuńska – aż żal, że tak mało miejsca w książce się jej poświęca. Słynne ławeczki przed każdym domem w kolorze płotu niczym w soczewce pokazuje rumuńskie nastawienie do życia. Trzeba mieć czas na to, żeby się spotkać i porozmawiać. 

Ławeczkowanie – jak to nazwałam – służy zaspokajaniu ciekawości świata bez potrzeby opuszczania swojego miejsca na ziemi. Nawet jeśli zadzieje się coś poza zasięgiem naszego wzroku, a jesteśmy w dobrej komitywie z sąsiadami, to łatwiej nas znaleźć, gdy jesteśmy cały czas w tym samym miejscu, niż gdybyśmy się szwendali Bóg raczy wiedzieć gdzie.

s. 47

Dobrze przeczytać Rumunię, paradoksalnie – właśnie dlatego, żę ogląda się ją zza szyby autokaru. 

12 września 2021