Top 5 najfajniejszych miejsc (w książkach) dla dzieci

1. Sami sobie zrobimy wakacje. Na Rodos 

Lato na Rodos
Katarzyna Ryrych
Nasza Księgarnia 2020

To jest podróż, o jakiej można pomarzyć. Rodos – największa grecka wyspa z archipelagu Dodekanez. Druga (po Krecie) najchętniej odwiedzana przez turystów w czasie letnich miesięcy. W takim miejscu wakacje muszą być niezapomnianą przygodą. I opowieścią o prawdziwej przyjaźni. 

Gdyby nie Turet, siedziałbym całe lato pod blokiem jak ten pies. (16)

Tak, akurat tego roku lato wydarzyło się Porszakowi za sprawą Tureta, z którym się zaprzyjaźnił na osiedlu. Kiedy okazało się, że Porszak nie pojedzie na obóz letni, Turet więc wymyślił, że sami zrobią sobie te wakacje.

Rodos okazało się całkiem niedaleko, bo były to po prostu Rodzinne Ogródki Działkowe. Ogrodzone Siatką. Pierwsze litery układały się w nazwę wymarzonego celu wakacyjnych podróży, które na portalach podróżniczych coraz częściej określa się ohydnym dość słowem: destynacje. 

Dotarliśmy na sam koniec alejki, gdzie altany nie przypominały już niewielkich domków, lecz zwyczajne drewniane budy. Te były nieogrodzone i zarośnięte, ale moim zdaniem wyglądały o wiele sympatyczniej niż tamte, bielutkie, ze starannie przyciętymi trawnikami i z krasnalami wyglądającymi z paproci. (12)

To właśnie tu – w Dziczy (znajdującej się na tyłach Cywilizacji zwanej także Luksusami) – Porszak i Turet spędzą swoje najlepsze wakacje. To tu zaprzyjaźnią się z przebywającymi w swoich budach dorosłymi bywalcami: wujem Kukułką, Szmirabellą, Pandą czy Makmarfim.

Ludzie z Dziczy okazali się tymi, dzięki którym 9-latek z autyzmem (Porszak) i nastolatek z zespołem Tourette’a (Turet) przeżyją swoje najfajniejsze chwile. Bo właśnie w tym przyjacielskim towarzystwie mogą być sobą i czuć się dobrze. Ba, nigdy w życiu nie czuli się lepiej. 

Tu nikt mnie nie oceniał, nie zastanawiał się, dlaczego boję się dotyku. Po prostu nikt mnie nie dotykał, nikt nie próbował dociekać, dlaczego jestem taki, a nie inny. Tutaj byłem Porszakiem. (108)

Czytając opowieść nagradzanej pisarki książek dla dzieci Katarzyny Ryrych, można jedynie westchnąć co kilka stron z zachwytem: ach, chciałoby się tak zapaść w Dziczy. Bo chociaż to książka dla dzieci – w niezwykły sposób oswajająca inność – i dorośli świetnie się poczują na Rodos.

Dzicz i Cywilizacja to świetna klasyfikacja podejścia nie tylko do formy spędzania czasu, ale i traktowania natury, otoczenia, tego, co w życiu ważne.  Naprawdę ważne. Dlatego znany polonistom i kulturoznawcom wybitny antropolog prof. Roch Sulima, który opisywał fenomen popularności ogródków działkowych, miałby tu nowy ciekawy obszar do zbadania.

2. Łobuziara z Norwegii

Tonja z Glimmerdalen
Maria Parr
ilustrowała: Heleen Brulot
przeł. Aneta W. Haldorsen
Dwie Siostry 2015 

Marii Parr nie trzeba przedstawiać. Nazywana współczesną Astrid Lindgren to marka sama w sobie. Jeśli ktoś poznał Lenę i Kręciołka w Zatoce Pękatej Matyldy z Gofrowego Serca, to nie będzie mógł się oprzeć i Tonji z Glimmerdalen. To niewielka norweska miejscowość, gdzie u podnóża gór mieszka Tonja Glimmerdal (w Norwegii wiele osób nosi nazwiska pochodzące od nazw ich rodzinnych stron).

To już nie są wakacje, tylko ferie zimowe. I trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce do spędzania zimowego wypoczynku niż Glimmerdalen z Tonją. 

Ma ona w sobie coś takiego, że wszyscy goście Ośrodka Uzdrowiskowego Hagen od razu, gdy ją spotkają, rozumieją, że znaleźli się nie gdzie indziej, tylko na jej terenie. […] Zimą ślady nart i butów Tonji układają się w esy-floresy wzdłuż i wszerz całej doliny. „Wypuszczam ją rano i mam nadzieje, że wróci wieczorem” – mawia Sigurd, tata Tonji, kiedy przychodzący do niego goście pytają gdzie podziewa się jego córka. (16)

Tonja jest jednym dzieckiem w Glimmerdalen. Właśnie kończy 10 lat,o czym każdy w dolinie wie. Jest przekonana, że wszyscy traktują ją jak dorosłą. Szybko okaże się także, że będzie musiała po dorosłemu poradzić sobie z komplikacją różnych okoliczności, które w Glimmerdalen pojawią się za sprawą tajemniczej pani z psem. 

To nie jest opowieść o grzecznych dziewczynkach, ale o łobuziarach, które wiedzą, czego chcą i nie boją się w życiu próbować różnych rzeczy.

Dla Tonji w życiu liczy się szybkość (szczególnie kiedy zjeżdża na sankach) i wiara w siebie. Zamiast zastanawiać się, co dalej, trzeba więc wsiąść na sanki i puścić się w dół. Na złamanie karku! 

3. W zaczarowanej szafie

Przyjaciel z szafy
A.F. Harrold
ilustrowała: Emily Gravett 
przeł. Maria Jaszczurowska
Wydawnictwo Literackie 2018 

Tamtego wieczoru Amanda Szuruburska otworzyła drzwi do szafy i powiesiła kurtkę na jakimś chłopcu. (12)

Początek opowieści nie pozostawia złudzeń: jesteśmy w najpiękniejszym miejscu dzieciństwa – w szafie, z której wyobraźnia wyczarowuje świat przygód, przyjaciół, oswajania lęków.

Każdy z nas miał w dzieciństwie wymyślonego przyjaciela. Amanda też ma – Rudgera. Chociaż jest wymyślony, to wcale nie oznacza, że jest nieprawdziwy. Będzie nieocenionym wsparciem, gdy Amanda po wypadku trafi do szpitala. 

Jest w tej opowieści wszystko, co się kocha: nieprawdopodobna siła wyobraźni, miłość, przyjaźń, ale i spora dawka grozy, wzruszająca historia, świetna bohaterka. I piękne ilustracje. Wymieszanie tego, co realne i wymyślone, działa z taką siłą, że trudno oderwać się od czytania. Pora wrócić znów do szafy. 

4. Wielkie miasta ocalą dzieci

Momo.  Albo osobliwa historia o złodziejach czasu i dziewczynce, która odzyskała dla ludzi skradziony im czas
Michael Ende
ilustrował: Michael Ende
przeł. Ryszard Wojnakowski
Znak 2018 

W wielkim mieście, w którym smutni szarzy panowie z teczkami zaczynają wprowadzać coraz to nowe porządki, tylko mała dziewczynka Momo widzi, że sprawy zmierzają w złym kierunku. Wszystko jest coraz nowocześniejsze, ale mieszkańcy szybko tracą radość, znika beztroskie życie. 

Szarym panom najtrudniej podporządkować sobie dzieci, które gromadziły się w dawnym amfiteatrze i wciąż wymyślały nowe zabawy. Ale i to im się wreszcie udało. Nie na długo. Tajemnicza Momo wielkim wysiłkiem odnalazła dzieci, a dzięki nim wróciło coś o wiele ważniejszego – wspólne przebywanie. 

A w wielkim mieście widać było coś, czego nie widziało się już od dawna: dzieci bawiły się na środku ulicy, a kierowcy, którzy musieli czekać, przyglądali się im z uśmiechem, niektórzy zaś wysiadali i po prostu przyłączali się do zabawy. (312) 

Tę historię – jak wyznaje niemiecki pisarz – opowiedział mu napotkany staruszek, tak jakby się wydarzyła albo dopiero miała wydarzyć w przyszłości.

To opowieść, którą powinni przeczytać zabiegani rodzice, którzy mają równie zabiegany – zorganizowany czas dla swoich dzieci.

5. Był sobie raz kawałek drewna. We Florencji

Pinokio. Historia pajacyka
Carlo Collodi
ilustrował: Roberto Innocenti 
przeł. Jarosław Mikołajewski
Media Rodzina 2011

Liczbą edycji Pinokio ustępuje jedynie Biblii i Koranowi. Wydanie z 2011 roku jest wyjątkowe dzięki ilustracjom Roberto Innocentiego. Przyznam, że dopiero oglądając je, zdałam sobie sprawę, że Pinokio to nie zwyczajny kawałek drewna przerobiony przez Disneya na łobuziaka, ale bliski mi przyjaciel życia, któremu nie najlepiej się wiedzie. W dodatku stara się być kimś innym, kimś lepszym, żeby świat go zaakceptował.

Historia pajacyka zaczyna się jak baśń, ale toczyć będzie się jak życie dość nieprzewidywalnym torem. Znają ją wszyscy. To historia drewnianego pajacyka, który bardzo pragnie być prawdziwym chłopcem. Udaje mu się to osiągnąć po wielu – głównie przykrych – perypetiach. Niejasną rolę mają w tym wszyscy bohaterowie opowieści.

Współczucie dla Pinokia rośnie, kiedy pozna się losy autora. Biografowie wskazują, że to jego depresja alkoholowa odpowiedzialna jest za to, że Collodi zakończył żywot pajacyka śmiercią przez powieszenie. I tylko liczne protesty dzieci, które buntowały się przed takim końcem, zmusiły pisarza, żeby dopisał dalsze losy. Dzięki temu Pinokio wyszedł na ludzi.

Collodi to pseudonim, jego prawdziwe nazwisko brzmi: Lorenzini. Urodził się we Florencji w 1826 roku w ubogiej i licznej rodzinie. Nie zdobyłby wykształcenia, gdyby nie ród Ginorich – producentów porcelany i wina – u których pracowali rodzice. Mieszkał w ich pałacu, 300 metrów od florenckiej katedry.

W szkole raczej wagarowicz, ale potrafił nadrobić zaległości w kilka dni i błyszczeć jako prymus. Mówi się, że przeżył wielką miłość, nieszczęśliwą rzecz jasna, która zmusiła go do wyjazdu z Florencji na kolejną wojnę w 1859 r. Przez lata zajmował się matką, z którą mieszkał. Wiódł życie w alkoholowych ciągach. Zmarł we Florencji, spoczywa na miejscowym cmentarzu za piękną bazyliką San Miniato al Monte, na wzgórzu, z którego widać miasto, ale i toskańską wieś. Ładny ma widok, trzeba przyznać.

Losy Pinokia też pisał w przerwach alkoholowych. Poza Pinokiem wyróżnia się kilka innych postaci. Najbardziej intrygującą jest Niebieskowłosa Wróżka. To ona zorganizowała wszystkie potworne przygody Pinokia, to ona uważała, że na coś musi zasłużyć. Kłamie, a potem mówi, że nie powinno się kłamać. I jeszcze udała własną śmierć! Powiedzieć, że widać w tej postaci ambiwalentny stosunek Collodiego do kobiet, to nic nie powiedzieć.

To książka dla małych i już dorosłych. O kruchej człowieczej egzystencji. Na każdą porę, jak mówi tłumacz wydania z 2011 roku Jarosław Mikołajewski:

Że jest to książka o życiu prawdziwym, to czuje się w kościach. O poszukiwaniu osobistego dna. O wielkim, bolesnym skarbie, jakim jest własne przeżycie okupione utratą. O tym, że żaden upadek nie jest wystarczająco dotkliwy, by już niżej nie upaść.
(„Gazeta Wyborcza” 9 maja 2012) 

Pinokio to prawdziwy towarzysz codzienności, szczególnie w momentach, kiedy czujesz – jak mawia mój przyjaciel – że twoje życie to ponury żart.  

29 maja 2020