Tutejsi. Wędrówki bieżeńców
Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy
Aneta Prymaka-Oniszk
Czarne 2017
Dla nich to nie była Polska. Nie postrzegali siebie jako członków białoruskiego narodu, choć język, którym się na co dzień posługiwali, był rodzajem gwary, mieszanką białoruskiego i rosyjskiego. Nie czuli się mieszkańcami Podlasia ani Rusinami. Tam, gdzie stały ich domy, gdzie obsiewali pola i gdzie chodzili do cerkwi, to było „tutaj”.
W opowieści Anety Prymaki-Oniszk jesteśmy na wschodnich krańcach dzisiejszej Polski, sama autorka pochodzi z Sokółki na Podlasiu. Wraz z bieżeńcami przenosimy się na Kaukaz, Syberię, w głąb przedrewolucyjnej Rosji. A po kilku latach wracamy do dawnych wsi, kompletnie odmienionych, do obcego świata.
Zapomniani uchodźcy
Latem i jesienią 1915 roku z terenów dzisiejszej Polski w głąb Rosji uciekły miliony ludzi. Z guberni grodzieńskiej, obejmującej dzisiejszą Białostocczyznę, wyjechało ponad trzydzieści procent mieszkańców, z niektórych wsi nawet po 80 procent. Jedna trzecia nie przeżyła wygnania. Większość po kilku latach wróciła.
Trudno jednoznacznie przesądzić, dlaczego musieli wyjeżdżać: czy dlatego, bo taki był rozkaz, czy może dlatego, że Kozacy ich do tego namawiają, rozsiewając wiadomości o okrucieństwie Niemców, którzy przyjdą i będą „babom cycki ucinać”, a może zwyczajnie zdecydował o tym instynkt stadny (jechali, bo „wsie jechali”). Wojna zbliżała się do ich domów. Strach był nie do opanowania.
Osiedleni na uchodźstwie nie głodują, ale i ciężko im się zadomowić, nie tylko ze względu na inność, ale także dlatego, że tęsknią:
Godzinami opowiadają, jak pięknie było u nich w wiosce, przypominają śpiew tamtejszych ptaków, zapach pola. Gdy się kłócą, najgorszym przekleństwem jest: Obyś nigdy nie wrócił na rodzinu. Na rodzinu, czyli do ojczyzny, ale raczej do tej swojskiej ziemi, z którą są związani, niż do wielkiego państwa. (201)
Niechciani
Od pierwszych stron wyraźnie wybrzmiewa, że dla ówczesnych uciekinierów wyjazd nie był wyrwaniem z ojczyzny, ale z bycia u siebie, z określonego i bezpiecznego „tutaj”. „Tutejsi”, o losach których dowiadujemy się z reportażu, szybko wpadli w chaos przedrewolucyjnej Rosji, by wreszcie niechciani, głodujący i bez środków do życia wyruszyć w drogę powrotną. Przy czym prawo do powrotu mieli ci, którzy mieszkali na terenach nowego państwa polskiego. Upragniony dom nie okazał się jednak tym samym – znów muszą walczyć z głodem, chorobami, brakiem ziemi, pracy, środków do życia. Znów są niechciani.
Wracali do Polski, której nie znali i której nie było przed ich wyjazdem. Na swoją ziemię, ale do nieznanego kraju. (257)
Nie ma dawnego świata, domy są rozgrabione, nie ma nawet cerkwi, która była spoiwem wspólnoty; nie znają języka polskiego, bo przecież przed wyjazdem mówili „po prostu”, czyli gwarą. Wyjechali z własnej wsi, ze znanego „tutaj”, a wracają do państwa i narodu. Od razu stają się niewygodni ze swoją historią dla władzy próbującej za wszelką cenę tworzyć i utrwalać opowieść o jednorodnej etnicznie polskiej katolickiej wspólnocie.
Aneta Prymaka-Oniszk zajmuje się chłopskimi uchodźcami, głównie dlatego, że to część jej prywatnej historii (bieżenką była jej babcia). Chłopi byli też najliczniejszą grupą opuszczającą swoje domy, uciekając przed nadchodzącym frontem wojennym.
Odnalezieni po stu latach
Opowieść o bieżeńcach splata z opowieścią o potomkach, którzy dziś próbują określić się na nowo w tożsamości, która nie zamknie ich jedynie w historii lokalnej. To część opowieści o tym, jak definicja polskości nie wytrzymuje zderzenia z konkretną realnością i jaki opór wzbudza możliwość przyjęcia innego paradygmatu. To opowieść o przywracania pamięci, ale i o dziedzictwie niepamiętania. O pamięci wykluczenia, aktualnego i dziś.
Żeby historia mieszkańców wschodnich terenów mogła zaistnieć w zbiorowej świadomości, musiałaby wejść w konflikt z narracją dominującą i uzyskać do niej równoprawny akces. Ale tego opowieść Prymaki-Oniszk nie chce (nie ma odwagi?) zrobić.
Niemniej jednak pamiętanie, o którym pisze Prymaka-Oniszk, ma tę właściwość, że nie jest jedynie zapatrzeniem w przeszłość, bo przyczyną i ostatecznym celem jest to, co teraz. Dzisiejsi potomkowie bieżeńców szukają więzi z przeszłością i szukają własnego miejsca na mapie. Ich losy i ciągi dalsze opowieści można śledzić na Bizenstwo.pl
16 kwietnia 2020